W tym wiekowym lesie zawsze już będzie panowała wymowna cisza
Autor: Błażej Cisowski
W kwietniu 2016 roku prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu umorzył śledztwo w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości polegającej na zamordowaniu przez hitlerowskich Niemców w okresie od połowy października do końca listopada 1939 roku, około tysiąca polskich pacjentów Zakładu Psychiatrycznego w Owińskach (ustalono tożsamość tylko 22 z nich, gdyż cała dokumentacja szpitalna w czasie wojny zaginęła).
Na podstawie zeznań świadków ustalono, że pierwsze grupy pacjentów, po wywiezieniu ze szpitala, mordowane były w Forcie VII w Poznaniu, a kolejne w Lasach Rożnowickich, w specjalnym samochodzie przeznaczonym do gazowania. Jednak ciała tych zamordowanych w Poznaniu również przewożono do Rożnowic. Powód umorzenia śledztwa był taki, że stwierdzeni sprawcy ludobójstwa (części nie dało się wcale stwierdzić) już nie żyją.
Mord tysiąca pacjentów z Owińsk, to wstrząsająca, niczym nieusprawiedliwiona tragedia, wynikająca z nazistowskiej nienawiści narodowościowej. Jednak prawdziwa skala rożnowickiej zbrodni jest zdecydowanie większa, gdyż w lasach zginęło w sumie 12 tys. osób. Oznacza to, że fragment Puszczy Noteckiej w naszym powiecie stał się areną jednej z największych hitlerowskich zbrodni w Wielkopolsce podczas II wojny światowej. Więcej ofiar w naszym regionie zginęło w niewielu miejscach, między innymi w obozie zagłady KL Kulmhof w Chełmnie nad Nerem (150-250 tys. ofiar), czy w obozie zagłady w Forcie VII w Poznaniu (20 tys. ofiar). Nie bez powodu Groby Rożnowickie nazywane są więc „Wielkopolskim Katyniem”.
Hitlerowcy nie na darmo poszukali odludne miejsce, gdyż było ono dogodne do dokonania ludobójstwa. Jego pierwszymi ofiarami, od wspomnianego października 1939, byli pacjenci z Owińsk. Później zwożono kolejne ofiary, między innymi z Poznania, Torunia, czy Bydgoszczy. Miejscowości te wymieniane są za sprawą listów, czy dokumentów odnajdywanych przez świadków jeszcze w czasie okupacji.
Nazwisk ofiar nie zidentyfikowano, a mechanizm zbrodni poznajemy dzięki zeznaniom świadków. Ofiary przywożono samochodami ciężarowymi, szczelnie zakrytymi brezentem, najczęściej popołudniami. Poprzedzał je samochód osobowy z kilkoma SS-manami.
Groby miały wymiary od 2×2,5 do 4×4,5 metra. Po dokonaniu zbrodni i zakopaniu maskowane były darniną, jednak nieraz niezbyt starannie, przez co odnajdywali je przygodni świadkowie, którzy zeznawali, że znajdowały się w nich ciała mężczyzn, kobiet i dzieci. W okolicach grobów znajdowane były różne osobiste drobiazgi, jak grzebienie, guziki, spinki, listy, a nawet pęki włosów. Jeden ze świadków zeznał, że w 1939 roku widział ponad 20 grobów zrównanych z ziemią i niestarannie ukrytych pod leśną darniną. Wśród pomordowanych w lasach, poza Polakami, miało być również około 100 jeńców angielskich. Ludobójstwo w Lasach Rożnowickich trwało do 1943 roku (w tym czasie miejsce zbrodni odwiedzali zakonspirowani harcerze z obornickich Szarych Szeregów).
W 1943 roku, po klęsce stalingradzkiej, hitlerowcy rozpoczęli akcję zacierania śladów swych zbrodni. Objęła ona również Groby Rożnowickie, które rozkopywano, a wydobyte zwłoki palono oraz polewano środkami przyspieszającymi rozkład. Do przeprowadzenia tych czynności, objętych tajemnicą, zaangażowano grupę 80-ciu niemieckich policjantów, którymi dowodził oficer Gestapo. Członkowie grupy mieli wysoki przydział alkoholowy. Jeden z nich zdradził kelnerowi poznańskiego hotelu, w którym byli zakwaterowani, że to dlatego, że zatrudniony jest przy pracach, których nie byłby w stanie wykonać na trzeźwo.
Ekshumacje mogił, rozsianych na terenie 1,5-3 ha rozpoczęły się w 1966 roku. Miejsca ustalono korzystając z pomocy świadków, a w trakcie prac znajdowano nie tylko kości, ale również najróżniejsze przedmioty osobiste. W trakcie kopania wyczuwalny był zapach chloru.
Dziś Groby Rożnowickie stanowią miejsce pamięci narodowej. Wiele serca w upamiętnienie ofiar nieludzkiej zbrodni włożył na przestrzeni lat emerytowany proboszcz rożnowsko-łukowski, ks. kanonik Jan Stefan. Do mogił dojechać można od strony drogi nr 178 (pomiędzy Lipą i Dąbrówką Leśną należy w oznakowanym miejscu skręcić w las) lub z Rożnowic. Miejsce pamięci oznaczone zostało tablicami. Jest tu też leśna kapliczka i stacje drogi krzyżowej. Osobne tablice upamiętniają okolicznych księży i leśników będących ofiarami nazizmu. Znajduje się tutaj także urna z ziemią z innych miejsc hitlerowskich zbrodni w okolicy. Głównym elementem miejsca pamięci jest drewniana leśna kapliczka.
Niemym świadkiem ludobójstwa jest 140-letni starodrzew sosnowy. Rozmiary i formy niektórych drzew są niemal wzorcowe dla Puszczy Noteckiej. Potężne sosny szumią nad mogiłami, przypominając odwiedzającym, że miejsce, w którym się znajdują, już na zawsze pogrążyło się w wymownej ciszy.